Geoblog.pl    laoviet    Podróże    Tajlandia - Laos - Vietnam    Droga Mandarynow do Hoi An
Zwiń mapę
2008
06
mar

Droga Mandarynow do Hoi An

 
Wietnam
Wietnam, Hội An
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10588 km
 
Rano tradycyjnie pobudka wczesnie rano (ok 7 am). Dzis po raz pierwszy sie rozdzielamy. Sylwia z Mirkiem ruszaja autobusem (tzw. Open Bus) o 8.00, a po Macka z Michalem podjezdzaja o 8.30 umowieni motor bikerzy. Autobus w Hoi An ma byc ok.13.00, a chlopaki maja dotrzec w godz. 14-15. Umowilismy sie w jednym z hoteli na miejscu, tyle, ze nie wiemy gdzie to w ogole jest. Niemniej jakos trzeba sie spiknac. Nie ma co sie rozpisywac na temat podrozy w wersji autobusowej, natomiast droga Mandarynow (bo tak sie nazywa ten fragment szlaku) w wersji skuterowej dostarcza niezapomnianych wrazen. Najpierw zapakunek, czyli plecaki wedruja przed driverow, dzieki czemu pasazerowie maja "ruki swabodne". I pajechali.... Pierwsza polowa rajdu malo interesujaca, ale calkiem emocjonujaca, bo pruc 50- tka po wietnamskiej drodze nr 1, pelnej przeladowanych ciezarowek, rowerow, motocykli, i Bog wie jeszcze jakich pojazdow to nie lada wyzwanie. Wyprzedzanie na trzeciego poboczem lewego pasa, to tu norma. W polowie drogi wjazd w... dzungle. Kilka minut jazdy i ukazuje sie malowniczy strumien z kilkoma wodospadami i slonmi wykutymi z wielkich glazow. Obowiazkowa atrakcja tej przeprawy jest wjazd na najwyzsza gore centralnego Wietnamu, gdzie scieraja sie dwa monsuny pogodowe, co oznacza, ze z jednej strony szczytu deszcz i chmury, a z drugiej sloneczko i ciepelko. Na szczycie gory znajduje sie punkt kontrolny niegdysiejszej linii demarkacyjnej US Army. Bunkry w chmurach robia naprawde duze wrazenie. Podejmujac amerykanski trop w Wietnamie motorbikerzy proponuja zjechac na tzw. chinska plaze, na ktorej odbylo sie ladowanie pierwszych oddzialow Marines. Ale teraz najlepsze. Odwiedziny Monkey Mountain w Gorach Marmurowych. Mozna by to dlugo opisywac, ale wystarczy okreslic to jednym zdaniem: "Wszystkie 3 czesci Indiany Jones". Gora kryje niezliczone jaskinie, uskoki skalne, mgielki, liany, pnacza, a posrod tego wszystkiego swiatynie i pagody spowite w kadzilowych dymach. Po obowiazkowej zdjeciowce juz prosta droga do Hoi An. Tam mamy troche perypetii z odnalezieniem sie, ale w koncu dajemy rade. Pogoda troche kiepawa, deszcz siapi, wiec nie ma co cudaczyc - zasiadamy w knajpce na jedzonko. Wlascicielka jest urocza staruszka, ktora z w jezyku angielskim zna glownie yankeskie YEAAAAAAAH!!!! Kupa smiechu z tym wszystkim. A jedzenie? po prostu boskie!!! Konczymy i ruszamy w miasto. Hoi An okazuje sie byc miastem krawcow i szewcow, ktorzy sa w stanie w ciagu kilku godzin uszyc wszystko w dowolnym rozmiarze i modelu. My jednak nie decydujemy sie na zadna z tych uslug. Kupujemy za to wycieczke (5$ za osobe) na nastepny dzien do My Son (czyt. Mi San), czyli takiego wietnamskiego Angkoru. Koniec dnia, wiec czas do lozka....
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
laoviet
Maciek Rojewski
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 51 wpisów51 19 komentarzy19 707 zdjęć707 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
08.02.2006 - 08.02.2006
 
 
18.09.2008 - 29.10.2008
 
 
07.12.2007 - 14.12.2007