Rano pobudka o 7.00 w Pak Beng i druga czesc podrozy po Mekongu. Tym razem celem i koncem wycieczki rzecznej jest Luang Prabang - dawna stolica Laosu. Lodz tradycyjnie upija sie lao beer jedynie my mamy lao whisky. Mijamy prawie kosmiczne krajobrazy - wioski odciete od calego swiata, skaly wystajace z wody, setki lodek, lodeczek - ta rzeka faktycznie daje zycie. Okolo 17-tej dobijamy do international river port in Luang Prabang. Olewamy wszystkich naganiaczy i sami znajdujemy piekny hotelik w centrum miasta za 10 $ za pokoj. Standard tutaj jest znacznie wyzszy niz noc wczesniej. Krotkie odswiezenie i ruszamy w miasto. Dzis imieniny Mirka, wiec kierujemy sie na konsumpcje, cokolwiek to nie oznacza. Na poczatek fundujemy sobie rybe z grilla, kielbaske, salateczki a jako arakcje glowna... batmana, czyli nietoperza, ktory ostatecznie okazuje sie przepiorka. Do tego glosne sto lat przy wtorze lokalnych gosci imprezy, a na deser imieninowy tort czyli nalesniki w pieciu smakach... ;) Wszystko zalewamy polewa z whisky made in Lao i udajemy sie na zasluzony spoczynek. Koniec meczacego imieninowego dnia.