o 18:30 dojechalismy do Chiang Rai. Droga pomimo, ze to Tajlandia, czasami przez dluzszy czas to byl sam piach. Ale kierowca autobusu oczywiscie nic sobie z tego nie robil i zasuwal jak szalony. Zaraz po wyjsciu z autobusu w Chiang Rai lapie nas taksowkarz, ktorego tylko Mirek rozumie ( tzn jego angielski) - nie ma to jak azjatyckie doswiadczenie. Po krotkich, ale intensywnych targach wiezie nas do guesthouse Chian House z ... basenem. (Noc 200 Baht za 2 osobowy pokoj). Po prawie 24 godzinnej podrozy z Bangkoku zasluzylismy na taki luksus. Rano 6.30 wyruszamy na granice laotanska, czyli zaczyna sie to na co czekalismy....
Przedostajemy sie do Indochin, czyli przeplywamy do Laosu. Wypelniamy papiery i lokalny biznesmen organizuje nam 2 - dniowy splyw Mekongiem. Pierwszy przystanek po calym dniu plywania to Pak Beng.