Dzis rano opuszczaja nas Basia i David zwany Damianem lub Danielem (kierunek Kambodza) a my zgodnie z planem zrywamy sie skoro swit przed 11 :), wylogowywujemy sie z hotelu. Na sniadanie mamy przepyszne swiezo wyciskane soki z egzotycznych owocow. Nastepnie rzecznym tramwajem (15 baht/osoba) smigamy do China Town. A tam.... Meksyk. Niesamowite nagromadzenie dobr wszelakich w ilosciach mega hurtowych. Kazdy z mikroskopijnych sklepikow ma towaru 100 razy wiecej niz cale Makro. Mijamy ulice metalowcow, fryzjerow, sprzedawcow papierowych koszul, zdunow, slusarzy, szewcow a nawet zakladow pogrzebowych z przebogata oferta trumien - i wszystko posortowane tematycznie. Mijajac stragany z owocami morza stykamy sie z wszelkimi cudami "z tej ziemi" (byly nawet pisiory sloni... morskich)
Kolo trzeciej wracamy tuk tukiem na Khao San Rd (70 baht) i na 18 stawiamy sie na autobus do Chang Mai. Do zobaczenia Bangkoku za ok 20 dni.